Przy upalnej pogodzie, w sobotnie popołudnie, na Stadionie Budowlanych przy ul. Krasińskiego 11 w Lublinie prawie 500 widzów miało okazję zobaczyć emocjonujący mecz między jedyną lubelską drużyną futbolu amerykańskiego Tytani Lublin z zawodnikami Saints Częstochowa. Spotkanie nie należało do najłatwiejszych, ale ostatecznie drużyna z Lublina odniosła sukces z wynikiem 20:15.
Po wygranej, Marcin Paprota, kapitan drużyny, który gra na pozycji wide receiver podzielił się swoimi spostrzeżeniami po meczu z Saints Częstochowa.
Katarzyna Drwal: Po pierwszym meczu wyjazdowym Tytanów do Olkusza, można śmiało powiedzieć, że rozgromiliście swoich rywali, natomiast nie można tego stwierdzić po meczu z Saints Częstochowa. Jakie błędy wkradły się do pierwszej i drugiej kwarty, która nie była dla Was dobra?
Marcin Paprota: Były to zupełnie dwa inne mecze. W meczu z Silvers, wszystko od samego początku nam wychodziło. Szybko wyszliśmy na prowadzenie, co pozwoliło nam nieco uspokoić grę. Sobotni mecz z Saints Częstochowa wyglądał zupełnie inaczej. Rywal był dużo bardziej wymagający i doświadczony. Z naszej strony na pewno w pierwszej i drugiej kwarcie zabrakło koncentracji i mobilizacji. Było to doskonale widać chociażby przy wykopie rozpoczynającym mecz, kiedy to nasz returner upuścił piłkę. Może dwa dosyć łatwe zwycięstwa za bardzo nas uśpiły. Drużyna pomyślała, że mecz sam się wygra. Niestety w futbolu tak nie jest i trzeba walczyć o każdy jard i każdy punkt. Na pewno wyciągniemy z tego meczu wnioski, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła i w każdym następnym meczu być w stu procentach skoncentrowanym od samego początku.
K.D.: Drużyna przeciwna była bardzo dobrze przygotowana do meczu. Jak oceniasz dalsze kwarty?
M.P.: Już na długo przed meczem wiedzieliśmy, że drużyna z Częstochowy będzie najgroźniejszym przeciwnikiem z jakim do tej pory mieliśmy się okazję spotkać w rozgrywkach PLFA II. Nie pomyliliśmy się ani trochę z tym stwierdzeniem. Do meczu z nami Święci byli bardzo dobrze przygotowani. Dodatkowo ich silna linia defensywna oraz zewnętrzni LB (Linebacker – przyp. red.), którzy byli bardzo szybcy, zatrzymywali praktycznie wszystkie nasze akcje biegowe czy to środkiem czy na zewnątrz. Z naszej strony w pierwszej połowie prawie zupełnie nie funkcjonował blok, przez co defensywa z Częstochowy miała ułatwione zadanie. W skrócie z naszej strony przez pierwsze dwie kwarty nic nie funkcjonowało tak jak powinno, poza defensywą. Tylko fantastyczna dyspozycja wspomnianej przeze mnie defensywy dowodzonej przez kapitana Tomasza Melaniuka, pozwoliła nam pozostać w grze. Na przerwę schodziliśmy z niekorzystnym wynikiem 7:0, a mając przed sobą kolejne 2 kwarty i wiedząc, że futbol jest sportem nieobliczalnym byliśmy optymistami.
K.D.: Jednak później wzięliście się w garść i było już coraz lepiej..
M.P.: W przerwie przeprowadziliśmy szczerą, męską rozmowę. Wytłumaczyliśmy sobie czego od siebie nawzajem oczekujemy, zmobilizowaliśmy się i po przerwie byliśmy już zupełnie inną drużyną. Taką, do jakiej przyzwyczailiśmy kibiców podczas dwóch naszych poprzednich meczów. Defensywa nadal utrzymała wysoki poziom z pierwszej połowy, a i niemrawa tego dnia ofensywa też się zmobilizowała. Od początku trzeciej kwarty graliśmy bardziej zdecydowanie i byliśmy skoncentrowani tylko na jednym – odrobieniu strat i zwycięstwie.
K.D.: Kto znacząco przyczynił się do zdobywania punktów dla drużyny?
M.P.: Udało się odrobić straty już w trzeciej kwarcie, dzięki dwóm krótkim biegom na przyłożenie naszego RB (Running Backer – przyp. red.), Adriana Jędrzejewskiego. Dużo lepiej funkcjonowała również gra podaniowa, nasi wide recieverzy złapali kilka długich podań od rozgrywającego Andrzeja Jakubca, które w znacznym stopniu przybliżały nas do pola punktowego przeciwników. Kluczowym momentem całego meczu była akcja w czwartej kwarcie. Ofensywa Świętych była około 5 jardów od naszego pola punktowego, wtedy to fantastycznie dysponowana defensywa wymusiła fumble (wytrącenie piłki – przyp. red.), a Kajetan Frąc odzyskawszy piłkę przebiegł z nią 85 jardów zapewniając nam prowadzenie już dwoma przyłożeniami. Pod koniec meczu chyba znów poczuliśmy się zbyt pewnie, ponieważ pozwoliliśmy zdobyć drużynie z Częstochowy jeszcze jedno przyłożenie. Jednak dzięki mądremu spalaniu czasu poprzez victory formation (klękanie rozgrywającego z piłką – przyp. red.) dowieźliśmy korzystny wynik do końca.
K.D.: Niestety kilku zawodników odniosło kontuzje. Są bardzo poważne? Jak wygląda ich sytuacja i szanse na grę w kolejnym meczu?
M.P.: Niestety radość z wyniku psują kontuzje naszych zawodników. W tym meczu czterech zawodników musiało przedwcześnie opuścić boisko z powodu urazów. Najgroźniej wyglądało kontuzja Maksyma Zhuka, który podczas blokowania w akcji biegowej wybił sobie bark i po meczu został odwieziony do szpitala. Jednak bark sam wskoczył na miejscu i tego samego dnia Maksym wrócił do domu, na mecz w Rzeszowie powinien być w pełni sprawny. Kolejny niegroźny uraz zaliczył nasz Tackle Bogdan Bulatović. Podczas jednej z akcji ofensywnych potłukł sobie poważnie nogę w starciu z jednym z rywali. Jednak jego występ w Rzeszowie jest raczej niezagrożony. Najgorzej wygląda sytuacja Guarda Łukasza Dmytraka i naszego kapitana defensywy Tomasza Melaniuka. Pierwszy z nich jeszcze w pierwszej połowie podczas starcia z jednym z rywali poważnie kontuzjował sobie rękę, ma pęknięty nadgarstek i złamany palec z przemieszczeniem. Na kontuzjowaną rękę został założony gips. Najbardziej optymistyczne informacje mówią o dwóch miesiącach przymusowego odpoczynku. Natomiast nasza ostoja defensywy, LB (Line Backer – przyp. red.)Tomasz Melaniuk ma skręconą nogę. Jego występ w Rzeszowie jest również wykluczony. Jednak wybiera się z nami, aby dyrygować poczynaniami naszej defensywy zza linii bocznej.
K.D.: Drużyna straciła dwóch kluczowych zawodników, a następny mecz już niedługo. Co dalej?
M.P.: Jak więc widać okupiliśmy wygraną sporymi stratami. Jako kapitan drużyn sam chętnie oddałbym swoje zdrowie Tomkowi i Łukaszowi, aby mogli zagrać z nami w Rzeszowie, bo to nasi kluczowi zawodnicy. Niestety, jest to niemożliwe. Jak mówi powiedzenie „Co się nie zabije to Cię wzmocni”, tak też jest w tej sytuacji. Drużyna Tytanów liczy 45 zawodników, więc kontuzje dwóch kluczowych zawodników nie wykluczają nas z gry. Dokonamy kilku roszad, a szansę gry dostaną zmiennicy, którzy na pewno sobie poradzą. Wbrew pozorom myślę, że wyjdzie to drużynie na dobre, zmobilizuje to wszystkich do jeszcze większego wysiłku i dawania z siebie 150 % na boisku, aby straty Łukasza w ofensywie, a Tomka w defensywie nie były widoczne.
K.D.: Zajmujecie pierwsze miejsce w tabeli. Za 12 dni kolejny mecz wyjazdowy do Rzeszowa. Czego życzyłbyś sobie i drużynie?
M.P.: Zgadza się. Nadal jesteśmy liderem południowej z bilansem 3/0. Tego miejsca nie zamierzmy nikomu oddać już do samego końca rozgrywek. Po kolejnym zwycięstwie nie mamy chwili wytchnienia, gramy mecze co dwa tygodnie. Jutrzejszy dzień jest wolny, a od czwartku zaczynamy już przygotowania do kolejnego meczu, który odbędzie się 30 czerwca w Rzeszowie. Dopiero po tym meczu będziemy mieli nieco dłuższą bo 4 tygodniową przerwę. Cel na spotkanie z Ravens Rzeszów jest oczywiście tylko jeden: kolejne zwycięstwo i umocnienie się na pozycji lidera. Drużyna zna swoją wartość, mimo, że wielu nas nie docenia, więc na ten mecz chłopakom mogę życzyć jedynie tego, żeby grali z taką koncentracją, jaką mieliśmy, szczególnie w trzeciej kwarcie sobotniego meczu. Jak już mówiłem na pewno wyciągniemy wnioski z meczu Saints Częstochowa i i nie pozwolimy sobie na chwilę dekoncentracji.
K.D.: Na klubowej stronie internetowej tytani.pl można przeczytać o zachęcie dla fanów, do wyjazdu na mecz z Ravens Rzeszów.
M.P.: Tak, organizujemy wyjazd dla kibiców z naszą drużyną do Rzeszowa. Koszt i dystans nie jest duży, więc wszystkich serdecznie zapraszam do pojechania i dopingowania nas z trybun, ponieważ kolejny mecz w Lublinie dopiero 12 sierpnia.
Komentarze
Dla tych, którzy chcieli by poznać zasady tego niesamowitego sportu polecam 2 linki, powinny nieco rozjaśnić:
http://vimeo.com/7989666
http://pzfa.pl/?go=futbolamerykanski
, dzięki kati za cynka to pojedziemy razem
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.