Katarzyna Drwal: Marek zacznijmy od tego jak trwała podróż do Ekwadoru?
Marek Olejniczak: Wróciłem z Pucharu Rosji w poniedziałek w nocy, a w środę miałem już wylot do Amsterdamu i dalej główny lot do Ekwadoru. Lot był męczący, bo trwał aż trzynaście godzin.
K.D.: Czy tak długa podróż miała wpływ na Twój organizm?
M.O.: Miała, aż za bardzo. Pojawiły się u mnie problemy żołądkowe, przez co przez całą podróż nic nie jadłem i nie spałem. Po wylądowaniu byłem bardzo wycieńczony. W czwartek, kiedy była weryfikacja zawodników i waga jeszcze byłem słaby, ale już zacząłem jeść. W piątek z kolei były eliminacje i waga. Byłem gotowy do rywalizacji. W sobotę wszystko było w porządku, ale powiem szczerze, że przed zawodami myślałem, że nie wystąpię w nich w ogóle..
K.D.: To nie były Twoje pierwsze mistrzostwa świata..
M.O.: Nie, nie pierwsze a drugie. W tamtym roku mistrzostwa świata były w Indiach i tam zająłem 6 miejsce.
K.D.: W tym roku już nie miałeś sobie równych w kategorii +100kg. Zostałeś mistrzem świata w kategorii superciężkiej i byłeś trzeci w open.
M.O.: Tak, to był rewanż za poprzedni rok, dlatego, że obsada w mojej kategorii była taka sama. Zdetronizowałem poprzedniego mistrza, Rastislava Solara, który zajął 2 miejsce. Na razie jeszcze to do mnie nie dotarło, a bardziej do tych, którzy dzwonią i piszą do mnie z gratulacjami. Nie liczyłem na wygraną – to był dla mnie ogromny szok. W kategorii open przegrałem jednym punktem, ale jestem zadowolony, że jestem w trójce absolutnie najlepszych i jestem pierwszym Polakiem, który zdobył złoto w kategorii superciężkiej.
K.D.: Tym wspaniałym wynikiem w Ekwadorze zamykasz rok startowy 2012. Co dalej?
M.O.: Na razie nie ma zawodów na które mógłbym pojechać. Teraz muszę odpocząć i wrócić do rzeczywistości. Jak wiadomo starty wiążą się z dużym wkładem finansowym. Nie stać mnie w tym momencie na to, a o sponsora w kulturystyce nie jest łatwo. Więc jeśli chodzi o plany na przyszły rok – ciężko powiedzieć.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.