"Niby nie ma co płakać na nad rozlanym mlekiem, a jednak... W przypadku naszej mistrzyni boksu Karoliny Michalczuk z Klubu Sportowego Paco trudno pogodzić się, że z Londynu nie wróciła z medalem igrzysk, który byłby uwieńczeniem jej wspaniałej, sportowej kariery." - pisał na łamach "Nowego Tygodnia w Lublinie" redaktor Krzysztof Basiński.
Ciąg dalszy artykułu, w którym "czarno na białym" o tym dlaczego nasza zawodniczka nie zdobyła medalu w rozwinięciu.
Niestety, podopieczna trenera Władysława Maciejewskiego, była mistrzyni świata i dwukrotna Europy odpadła z rywalizacji już w pierwszej walce przegrywając z Hinduską Mary Kom. Za swoje niepowodzenie nasza mistrzyni obarcza trenera kadry Leszka Piotrowskiego i... trudno się z nią nie zgodzić.
Tuż po walce 1/8 finału z Mary Kom Karolina ze łzami w oczach przepraszała, że zawiodła wszystkich, a przede wszystkim samą siebie. Później, gdy już nieco ochłonęły emocje na zimno opowiedziała o przyczynach swojej porażki. Gdy poznaje się kulisy przygotowań naszej mistrzyni do najważniejszego startu w życiu, aż włos jeży się na skórze, że można było w tak totalnie nieprofesjonalny sposób podejść do przygotowań.
Wydawało się, że medalistka kolejnych czterech mistrzostw świata, sześciu mistrzostw Europy powinna być otoczona sztabem ludzi, którzy pomogą jej w zdobyciu olimpijskiego krążka. Naturalne, że w przygotowaniach udział powinni brać nie tylko trenerzy, ale także fizjolog, dietetyk, psycholog oraz specjalista odnowy biologicznej i to do ostatniego dnia w igrzyskach olimpijskich, a nawet jeszcze po ich zakończeniu. Plan żywieniowy i treningowy powinien być skrupulatnie rozpisany i przestrzegany. Tymczasem ostatnie zgrupowanie Michalczuk przed występem na igrzyskach zostało brutalnie przerwane tydzień przed zakończeniem, bo trener kadry narodowej nie dopatrzył, nie doczytał że badania lekarskie, waga i losowanie są w Londynie już 27 lipca, a nie jak wcześniej myślał, że dopiero 4 sierpnia, czyli dzień przed rozpoczęciem zmagań pięściarek (bo tak zawsze było na zawodach, tym razem jednak nie!)
W Polskim Związku Bokserskim kilka dni przed rozpoczęciem igrzysk nikt też nie wiedział kiedy nasza zawodniczka musi stawić się w stolicy Anglii.
Aż trudno uwierzyć, że zaniedbano jeden z najważniejszych szczegółów, tym bardziej że trener kadry narodowej Leszek Piotrowski zasiada w Komisji Kobiecej Międzynarodowej Federacji Bokserskiej (AIBA). „Wtajemniczonych” w realia pięściarskiej kobiecej kadry to jednak nie dziwi. Selekcjoner już raz nabrał zawodniczki mówiąc przed majowymi mistrzostwami świata w Chinach, że awans na igrzyska da im miejsce w ćwierćfinale. Jak się później okazało do Londynu kwalifikacje zdobywało po osiem najlepszych zawodniczek z każdej z olimpijskich kategorii 51, 60 i 75 kg, ale z uwzględnieniem tak zwanego parytetu kontynentalnego (co najwyżej trzy Europejki, czwarta mogła liczyć na „dziką kartę”). Znowu nie doczytał, nie dowiedział się podczas spotkania działaczy AIBA, na którym przecież był w Bangkok u na kilka tygodni przed rozpoczęciem MŚ.
A wystarczyło tylko dokładnie przeczytać biuletyn zamieszczony przed zawodami na internetowej stronie AIBA.
Zresztą trener kadry teraz uznawany jest przez Karolinę Michalczuk za głównego winowajcę tego co się stało. - On chciał błyszczeć przy Karoli. Sobie przypisać sukcesy i medale - mówi Władysław Maciejewski, trener naszej pięściarki, który choć ze swoją podopieczną i innymi kadrowiczkami zasuwał na zgrupowaniach jak wół notorycznie był pomijany przez trenera Piotrowskiego w powołaniach na mistrzostwa Europy i świata. Jeździli inni trenerzy nie mający zawodniczek w kadrze, a także osoby towarzyszące. Czarę goryczy na linii Piotrowski - Michalczuk/Maciejewski przelała sytuacja, jaka miała miejsce przed majowymi mistrzostwami świata. Trener zawodniczki Paco pierwotnie został włączony do składu na zgrupowanie i imprezę w Kraju Środka, ba dał nawet zdjęcie i wymagane dokumenty do chińskiej wizy. Ostatecznie, o tym że nie jedzie dowiedział się, że do Chin nie jedzie z komunikatu zamieszczonego na internetowej stronie PZB!
Po powrocie z mistrzostw świata Karolina Michalczuk prezentując brązowy medal zapowiedziała, że na igrzyska bez swojego trenera nie pojedzie, opowiedziała także jak notorycznie jest gnębiona przez trenera kadry. Pismo do PZB opisujące całą sytuacje wysłał Andrzej Stachura, prezes Klubu Sportowego Paco, którego zawodniczką jest Karolina Michalczuk. Do dzisiaj nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
- Dlaczego PZB nie zareagowało na początku czerwca? Na co czekano? - pyta sternik najlepszego pięściarskiego klubu na Lubelszczyźnie, w którym oprócz Michalczuk trenują także zawodowiec Łukasz Maciec i mistrz Polski juniorów Karol Judin - Zlekceważono zawodniczkę, która miała ogromną szansę na medal. Jak można było nie wiedzieć kiedy jest waga i losowanie? Dlaczego trener Piotrowski, członek władz Komisji Kobiecej AIBA nie zrobił wszystkiego aby w konkursie olimpijskim, co było najbardziej logiczne rozstawione zostały w 1. rundzie, a co za tym idzie miały wolny los cztery najlepsze zawodniczki z mistrzostw świata? Dlaczego w narożniku podczas walki z Mary Kom nie było trenera Maciejewskiego? Zresztą lista pytań jest bardzo długa - dodaje Stachura.
Trener Michalczuk jest przekonany, że gdyby od początku był w Londynie (poleciał dopiero dwa dni przed walką) i stał narożniku jego podopieczna walki o ćwierćfinał by nie przegrała. - Co to była za taktyka? Dlaczego trener nie podpowiedział Karoli co zmienić by walka zakończyła się jej zwycięstwem. Mieliśmy medal na wyciągnięcie ręki, a trener Piotrowski wszystko spartaczył - mówi ze złością w głosie Władysław Maciejewski.
Piotrowski w rozmowie z PAP odniósł się do nieobecności Maciejewskiego w narożniku, atakując lubelskiego trenera. - Nie mógł tam być, bo jest szkoleniowcem boksera zawodowego, Łukasza Maćca. O tym, że chce pomagać Karolinie przypomniał sobie dopiero wtedy, kiedy ogłoszono nagrody finansowe dla trenerów - bronił się już były selekcjoner kadry narodowej pięściarek (po walce Michalczuk złożył rezygnacje, co nie było niespodzianką bo już pół roku temu zapowiadał, że po igrzyskach daje sobie spokój z boksem).
Zarówno Michalczuk jak i Maciejewski argument finansowy przyjęli ze zdziwieniem i wielkim zażenowaniem. - To kompletna bzdura - wyznaje nasza zawodniczka - Z trenerem Maciejewskim pracuję od kilkunastu lat i to dzięki niemu osiągnęłam w boksie tak wiele. Pan Piotrowski mówiąc, że atmosfera zaczęła się psuć dopiero teraz, gdy trener Maciejewski nagle chciał ze mną pracować i jechać na igrzyska, bo przewidziana była dla niego nagroda pieniężna za ewentualny medal kłamie. Konflikt pomiędzy mną a panem Piotrowskim trwa od 2006 roku, od mistrzostw świata. Cały czas się ze mną ścierał, niszczył mnie, ale ja jestem silna psychicznie, więc mu się łatwo nie dałam. Jednak to, co przeżyłam, wiem tylko ja sama i nikomu tego nie życzę. - kończy Karolina Michalczuk.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.