Dla Marcina Tracichleba, naszego klubowicza, który do KS Paco przy ulicy Zana 72 przychodzi już od ponad 15 lat, niedzielny 35. PZU Maraton Warszawski był piątym w tym roku biegiem na dystansie 42 km i 195 m.
W stolicy 38-latek zamierzał pobić ustanowioną przed dwoma tygodniami we Wrocławiu życiówkę (3:44:17) i złamać z Wojtkiem Grabowskim, trenerem pracującym w Paco granicę 3 godziny 30 minut! Niestety, nie udało. Z czasem 4:09:43 zajął 4237. miejsce.
Na portalu www.szuranie.pl Marcin wrażenianiami ze startu podzielił się z internautami. Relację zatytułował "Porażka" Tak powinna wyglądać moja relacja z 35. Maratonu Warszawskiego, ale wówczas nie oddałaby mojego stanu ducha, i emocji jakie przeżywałem podczas tej „pięknej katastrofy”. Maraton Warszawski biegłem dwa tygodnie po fantastycznym Maratonie Wrocławskim, no ale co?, ja nie przebiegnę? nie dam rady? Buziakowiec złamie 3:30, i w między czasie wypije kawę u koleżanki na Mokotowie!
Cóż było trochę inaczej. Wszystko rozpoczęło się jak trzeba, przyjechałem dzień wcześniej, odebrałem 7 pakietów startowych, dla całej ekipy PACO GYM Lublin. Kociokwik był straszny, że miałem 7 numerów startowych i …9 pakietów. Moja wrodzona uczciwość cały czas powtarzała żeby zwrócić dwa nadprogramowe, nie zwróciłem. Ciąg dalszy możecie przeczytać tutaj
W stolicy 38-latek zamierzał pobić ustanowioną przed dwoma tygodniami we Wrocławiu życiówkę (3:44:17) i złamać z Wojtkiem Grabowskim, trenerem pracującym w Paco granicę 3 godziny 30 minut! Niestety, nie udało. Z czasem 4:09:43 zajął 4237. miejsce.
Na portalu www.szuranie.pl Marcin wrażenianiami ze startu podzielił się z internautami. Relację zatytułował "Porażka" Tak powinna wyglądać moja relacja z 35. Maratonu Warszawskiego, ale wówczas nie oddałaby mojego stanu ducha, i emocji jakie przeżywałem podczas tej „pięknej katastrofy”. Maraton Warszawski biegłem dwa tygodnie po fantastycznym Maratonie Wrocławskim, no ale co?, ja nie przebiegnę? nie dam rady? Buziakowiec złamie 3:30, i w między czasie wypije kawę u koleżanki na Mokotowie!
Cóż było trochę inaczej. Wszystko rozpoczęło się jak trzeba, przyjechałem dzień wcześniej, odebrałem 7 pakietów startowych, dla całej ekipy PACO GYM Lublin. Kociokwik był straszny, że miałem 7 numerów startowych i …9 pakietów. Moja wrodzona uczciwość cały czas powtarzała żeby zwrócić dwa nadprogramowe, nie zwróciłem. Ciąg dalszy możecie przeczytać tutaj
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.