Historia związana z kasztanowcem białym, rosnącym na posesji przy ulicy Peowiaków w Lublinie, obok dawnego kina Wyzwolenie zaczęła się pięć lat temu. Wtedy to, nieruchomość została zakupiona przez nowego właściciela. Zauważył on, że rosnące tam drzewo jest w fatalnym stanie i stanowi zagrożenie. Ponieważ w środku było puste, a w trakcie prac pielęgnacyjnych ubytki zostały częściowo uzupełnione betonem, istniało ryzyko, że w każdej chwili może się złamać i uszkodzić budynek, zaparkowane pojazdy czy też spaść na przechodzące poniżej osoby. Pod koniec czerwca 2010 r. do Wydziału Ochrony Środowiska zostało złożone pismo z wnioskiem o wycięcie drzewa. Ponieważ nie przyniosło ono skutku, kolejne wysłano w styczniu 2012 roku.
Później składano następne, m.in. opinie techniczną, ocenę stanu kasztanowca wykonaną przez kilku niezależnych specjalistów, którzy zwracali uwagę na ryzyko jakie niesie drzewo. -Za każdym razem decyzje były odmowne, choć nikt nawet nie przyjechał na miejsce ocenić stan w jakim drzewo się znajduje. Co więcej, jedna z urzędniczek wytłumaczyła, że jak drzewo się złamie, to właściciel będzie odpowiedzialny za to, jak komuś stanie się krzywda. Polecono wykonanie zabiegów pielęgnacyjnych. Tylko co tu pielęgnować, gdy kasztanowiec jest w środku pusty i grozi złamaniem – wyjaśniał nam Andrzej Stachura.
Urzędnicy wydawali odmowne decyzje gdyż ich ekspertyzy dotyczące stanu drzewa, były odmienne co do tych, które przedstawiał właściciel nieruchomości. W 2012 roku na zlecenie Wydziału Ochrony Środowiska ocenę stanu drzewa wykonał naukowiec z Warszawy. Jednak w tym przypadku również nie zdecydowano się na decyzję o wycince, tylko o dalszej pielęgnacji kasztanowca. W końcu we wtorek 26 maja z drzewa odłamał się jeden z konarów i uderzając w balustradę oraz uszkadzając reklamy świetlne spadł na podjazd, omijając na szczęście trzy kobiety idące w kierunku podziemnego parkingu. Na miejscu interweniowali strażacy, podobnie jak dzień później, kiedy znów jeden z konarów niebezpiecznie się nadłamał.
Wtedy też złożone zostało kolejne pismo z wnioskiem o wycięcie zagrażającego ludziom drzewa. – Otrzymałem odpowiedź, że wniosek jest niekompletny, gdyż brakuje załączników. Staje się to już absurdalne, ponieważ wszystkie DOKUMENTY były dostarczane podczas wcześniejszego postępowania i wydania negatywnej opinii – dodaje Andrzej Stachura.
- Jak tak to pozwalają na wycinki zdrowych drzew gdzie się tylko da, tutaj kasztanowiec ledwo co stoi a wymiana pism trwa już pięć lat – usłyszeliśmy. Jeżeli drzewo zostanie wycięte bez pozwolenia urzędników, właścicielowi grozi kara blisko 200 tys. złotych. -Brakuje już sił i zdrowia aby dalej walczyć, ale się nie poddam. Bezpieczeństwo jest najważniejsze – kończy Andrzej Stachura.
Źródło: http://www.lublin112.pl/lublin-piecioletni-boj-drzewo-zagraza-ludziom-zgody-wyciecie/