Przez dwa ostatnie lata istotnym sportowym wydarzeniem w Lublinie była gala boksu zawodowego organizowana przez największą polską grupę promotorską Bullit Knockout Promotions. Tacy pięściarze jak Krzysztof "Diablo" Włodarczyk czy Dawid "Cygan" Kostecki ściągali do hali Globus tysiące kibiców. W tym roku wielkiego boksu nie będzie z powodu braku pieniędzy na ten cel w miejskiej kasie.
Jest czego żałować, ponieważ były spore szanse, by w naszym mieście o tytuł mistrza świata federacji WBC walczył "Diablo" Włodarczyk.
Właściciele Bullit Knockout Promotion, Andrzej Wasilewski i Piotr Werner, nie mieli prawa narzekać na Lublin. Obie dotychczasowe gale zakończyły się sukcesem organizacyjnym. Tłumnie pojawiła się również publiczność, choć czasem było słychać głosy narzekania na stricte sportową wartość widowiska. Piotr Werner chwalił dotychczasową współpracę z miastem. - Mamy same dobre wspomnienia z Lublina, dlatego po raz kolejny wystąpiliśmy z inicjatywą - mówi współwłaściciel BKP.
Pod koniec listopada doszło do spotkania Wernera i wiceprezydenta Włodzimierza Wysockiego, podczas którego padła propozycja organizacji kwietniowej gali, której głównym punktem byłby pojedynek Krzysztofa "Diablo" Włodarczyka o mistrzostwo świata WBC kategorii junior ciężkiej. Przeciwnikiem Polaka będzie Włoch Giacobbe Fragomeni i ma to być rewanż za remisową walkę z Rzymu. Ciężar gatunkowy pojedynku jest więc duży, ponieważ przed "Diablo" rysuje się ogromna szansa odzyskania pasa mistrzowskiego jednej z najważniejszych federacji (poprzednio był championem IBF).
Trzeciej z kolei gali jednak nie będzie. - Nie zaakceptowaliśmy propozycji z powodów finansowych oraz dlatego, że gala z ubiegłego roku była krytykowana przez radnych. Pojawiły się zarzuty, że impreza była czysto komercyjna. Nie oznacza to, że miasto nie stawia na boks. W przyszłości chętnie podejmiemy się organizacji podobnych imprez we współpracy z Klubem Sportowym Paco - usłyszeliśmy od Iwony Blajerskiej, rzeczniczki prezydenta miasta.
Lublin był jednym z trzech miast, które otrzymały propozycję zorganizowania gali. - W grę wchodziły Gdynia i Łódź, ale tylko w Lublinie spotkaliśmy się z odmową - mówi Werner, który przekonuje, że Lublin miał największe szanse z całej trójki. - W Gdyni i Łodzi organizowaliśmy po jednej gali, w Lublinie były już dwie, co pokazuje, że stawiamy na to miasto. Chcieliśmy uczynić tutaj nieformalną bokserską stolicę wschodniej Polski. Co do kosztów ze strony miasta, to byłyby mniejsze niż na organizację etapu Tour de Pologne - dodaje promotor. Mówi się o kwocie w granicach 200 tys. złotych.
Pod względem infrastruktury, akcje Lublina również miały się całkiem nieźle. Maksymalna pojemność Globusa wynosi 5,5 tys., o pół tysiąca więcej niż w Gdyni. Większą pojemność ma hala MOSiR w Łodzi - 8 tysięcy (13-tysięczna Atlas Arena, zdaniem Wernera, nie nadaje się na widowiska bokserskie).
Opór włodarzy miasta przed inwestowaniem w imprezę, podczas której polscy bokserzy na kwaśne jabłko biją (najczęściej w pierwszej rundzie) wątpliwej jakości zawodników z zagranicy, można zrozumieć. Jednak teraz duet Wasilewski-Werner po dwóch przystawkach, przygotował danie popisowe w postaci mistrzowskiej walki z prawdziwego zdarzenia. Federacja WBC jest jedną z czterech najbardziej liczących się na świecie, a dzięki pojedynkowi o pas mistrza świata miasto-organizator zyska naprawdę solidny oręż promocyjny.
.