Po raz ostatni Włodarczyk pokazał się w ringu w 2014 roku, kiedy stracił tytuł mistrza świata organizacji WBC w kategorii junior ciężkiej po porażce z Grigorijem Drozdem. W grudniu zeszłego roku miał wrócić i od razu walczyć z Bejbutem Szumenowem o tymczasowy pas wagi cruiser, lecz kontuzja Kazacha na to nie pozwoliła. Polak szukał więc czegoś innego i ostatecznie padło na doświadczonego Rosjanina Walerego Brudowa. Dwa dni przed galą w Sosnowcu "Diablo" brał udział w wypadku, który mógł skończyć się znacznie gorzej, niż się skończył. Pięściarzowi nic poważnego się nie stało.
Brudow najlepsze lata ma już za sobą, lecz na pewno wszyscy byli ciekawi, w jakiej formie zarówno psychicznej, jak i fizycznej będzie w piątkowy wieczór. Mimo że jego walka potrwała dwie rundy, to widać, że był dobrze przygotowany. Dobrze poruszał się na nogach, rozkręcał się powoli i w końcu dopiął swego. Pierwsza poważniejsza kombinacja i Rosjanin padł na deski. Dwa szybkie lewe proste zwaliły rywala z nóg i choć zdołał wstać, to sędzia nie miał wątpliwości, że to musi być koniec walki.
Gdybym częściej bił te lewe proste, to dzierżyłbym pas organizacji WBC! - powiedział w studiu Polsatu Sport. - Brudow podszedł do walki z wielkim luzem i myślałem, że dopiero się rozkręci - dodał.
Udany powrót zaliczył także Paweł Kołodziej, który w drugiej rundzie znokautował Włodzimierza Letra. Rywal "Harnasia" aż czterokrotnie lądował na deskach i mimo przerwania walki był wściekły na tę decyzję. - Podjąłem ostateczną decyzję, że zostaję w wadze cruiser, nie przechodzę do ciężkiej. Chciałbym jeszcze stoczyć jedną, dwie walki w Stanach Zjednoczonych i potem znów dostać jakieś trudniejsze wyzwanie. Może walka z bokserem o głośnym nazwisku albo walka o pas, choćby europejski. Plany są ambitne - powiedział po walce.
polsatsport.pl
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.