Wieczorne podjadanie i nocne posiłki nie mają wpływu na wagę, pod warunkiem, że nie są kaloryczne
Przez dwanaście kolejnych miesięcy małpy jadły wedle ścisłych wytycznych. Część z nich jadła przeważnie za dnia, inne w godzinach nocnych. Według własnych upodobań. Raz na kilka tygodni zwierzęta były szczegółowo ważone. Okazało się, że bez względu na to, czy posiłki spożywanie były w ciągu dnia, czy w nocy, małpy przytyły tyle samo. A że przytyły to tylko i wyłącznie kwestia tłuszczy, a nie pory jedzenia. – Oznacza to, że osoby jedzące zazwyczaj wieczorem i późno w nocy wcale nie są zagrożone otyłością – uważa dr Judy Cameron, kierująca zespołem badaczy.
Tym samym odwieczne zalecenia dietetyków, by ostatni posiłek zjeść o godzinie 18 niemal zupełnie traci na wartości. Oczywiście możemy jeść grubo po 18, ale tylko pod warunkiem, że będziemy przestrzegać dziennej dawki kalorii. W przeciwnym razie nasza waga wzrośnie i co do tego nie ma żadnych złudzeń. Wiele osób jednak w ciągu dnia nie ma zbyt dużego apetytu, a często nie ma też czasu na zjedzenie porządnego posiłku. Zamiast więc zapychać żołądek na szybko batonikami i innymi pustymi kaloriami, byle wyrobić się do godziny zero (czytaj 18), mogą wrócić do domu i spokojnie zjeść porządny i zdrowy posiłek, bez względu na porę. O 20 lub o 23. Albo o którejkolwiek chcą.
Typowe nocne podjadanie przyczynia się do wzrostu wagi
Oczywiście, apetyt po zmroku ma również wiele wad i pułapek. Poza osobami, które naprawdę nie mają czasu na normalne jedzenie w trakcie dnia, jest też wiele takich, które ostatnie badania potraktują jako usprawiedliwienie dla typowego nocnego podjadania. Tyle że między zamianą pory posiłków, a dodawaniem kilku kolejnych i to po zmroku jest ogromna różnica. Ci pierwsi zjadają późną kolację, po czym kładą się spać lub oddają się innym rozrywkom. Ci drudzy kładą się tylko po to, żeby obudzić się w środku nocy i ruszyć do lodówki. Pochłaniają wszystko co znajdą. Resztki z obiadu, jogurty, sałatki, udka kurczaka na zimno, na koniec popijając mlekiem albo resztką coli. A przy czymś takim schudnąć na pewno się nie da. Gdyby jednak zamiast tego schrupali kawałek marchewki czy jabłka i popili dużą ilością wody mineralnej, nie tylko nie dostarczyliby sobie pustych i tuczących kalorii, ale i pobudzili układ pokarmowy do pracy. A od tego do utraty kilku zbędnych kilogramów już bardzo blisko.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.