- Jego czas już się skończył, teraz pora na mnie – mówi wprost Łukasz Maciec.
Gianluca Branco to jeden z najbardziej utytułowanych włoskich pięściarzy, choć w przeciwieństwie do swojego starszego brata Silvio nigdy nie zdobył tytułu mistrza świata. 42-latek z Civitavecchia toczył jednak niesamowite pojedynki z największymi gwiazdami światowych ringów, jak choćby z Arturo Gattim (o pas WBC) czy Miguelem Cotto (o pas WBO).
Był mistrzem Europy w wadze junior półśredniej, a teraz posiada pas czempiona Unii Europejskiej w wadze półśredniej. W ostatnim pojedynku – w listopadzie – wypunktował Krzysztofa Bieniasa.
Teraz doświadczonego Włocha sprawdzi młodszy od niego o 19 lat Maciec.
- Nie ma się co oszukiwać: ten pojedynek to dla mnie życiowa szansa. Jeśli wygram, awansuję do znacznie wyższej ligi. Za walkę z Branco dostanę najwyższą wypłatę w karierze, ale prawda jest taka, że w przypadku zwycięstwa każda kolejna gaża będzie trzy, albo cztery razy wyższa. Naprawdę, mam o co walczyć – podkreśla Maciec, którego przyjaciele nazywają „Gruby”, choć waży zaledwie 67 kilogramów.
Maciec bardzo ciężko trenował do walki życia. Sparował między innymi z Krzysztofem Bieniasem oraz Rafałem Jackiewiczem. – Jestem gotowy. Dostałem wielką szansę i zrobię wszystko, by ją wykorzystać – powtarza pięściarz z Lublina, który ma na koncie 17 zwycięstw i tylko jedną porażkę (po zaciętej walce z Krzysztofem Szotem). W piątek po raz pierwszy zaboksuje na mistrzowskim dystansie 12 rund.
– Jestem gotowy. We Włoszech byłem już wcześniej, choć tylko turystycznie. Teraz jadę do pracy. Wiem, że jest tam wspaniałe jedzenie i znakomite wino. Ale to dopiero po walce. Najpierw muszę zakończyć karierę Gianluci Branco. Jego czas już się skończył, mój się dopiero zaczyna!
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.