Ludzie zaczęli stawiać poprzeczkę niesamowicie wysoko. Kiedyś za szczupłą uważano dziewczynę o normalnej wadze i przeciętnym BMI. Teraz szczupła jest tylko sylwetka umięśniona lub chuda, a „zwykłe” dziewczyny uważane są za „nie w formie”. Z przerażeniem obserwuję, jak ludziom się poprzestawiało w głowach (łagodnie mówiąc). Poprzewracało nam się w tyłkach. Od patrzenia na fit inspiracje, zdjęcia najczęściej robione przez profesjonalnych fotografów, z sesji zdjęciowych i gapienia się na idealne ciała na tych fotkach, całkowicie zmienił nam się tok myślenia.
Każdy ma swój wybór !
Widzicie, każdemu podoba się coś innego. Znam dziewczynę, która uważa, że moje ciało jest złą wizytówką, bo dla niej „fit” oznacza dużą niedowagę, wystające kości i anorektyczną, niezdrową chudość. Inni wolą okrągłe kobiety. Jeszcze inni – kulturystki. Kolejni – wysportowane ciała, ale bez przesady. Każdy ma swój gust i to jest w porządku. Nie w porządku jest natomiast negatywne ocenianie czyjegoś ciała, nawet, jeśli nie jest w naszym guście.
Ciało kobiety jest bardzo kapryśne. Są dni, że wygląda dobrze samo w sobie, zwłaszcza jeśli dużo ćwiczymy i prawidłowo się odżywiamy. Wystarczy jednak być przed miesiączką, w trakcie albo dzień po, by wyglądać zupełnie inaczej. Zarysy mięśni wtedy znikają, brzuch się zaokrągla, ciało nieco puchnie. Jest to normalne. Utrzymanie bardzo niskiego poziomu tkanki tłuszczowej u kobiety, co wiąże się z bardzo widocznymi mięśniami, jest trudne. Oczywiście, niektóre dziewczyny mogą jeść normalnie, nie głodzić się i będą miały kaloryfer 24/7 – taka ich uroda/typ sylwetki, że łatwiej jest utrzymać im niski procent tkanki tłuszczowej bez konsekwencji zdrowotnych. Literatura i badania jednak bardzo konkretnie podkreślają, że jest to jakiś procent dziewczyn. Dla większości z nas utrzymanie niskiego procentu tkanki tłuszczowej, takiego, jaki jest np. u dziewczyn z zawodów bikini fitness, będzie okupione regularnymi i ciężkimi treningami oraz stuprocentowym przyporządkowaniem się diecie. Bardzo często zawodniczki startujące w takich konkursach mają problemy z miesiączkowaniem i ze zdrowiem, bo dla ich ciała poziom tkanki tłuszczowej jest za niski.
Jak mocno musiało nam się poprzewracać w głowach, skoro uważamy zwykłą, ładną, wysportowaną sylwetkę za GRUBĄ I ZA DUŻĄ? Co jest z nami nie tak, że minimalne boczki czy normalny (podkreślam – NORMALNY) procent tkanki tłuszczowej uważamy za balast i coś bardzo złego?
Chcemy coś zmieniać – zmieniajmy w sobie. I pozwólmy innym kochać swoje ciało i mieć je takie, jakie chcą mieć.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.