Krzysztof „Diablo” Włodarczyk: Żartując można powiedzieć, że stoczyłem trzy, bo dopisać można do nich tę stoczoną z kibicami.
Choć bardzo szanuję swoich fanów, to tuż po walce dali mi się mocno we znaki. Przez prawie godzinę rozdawałem autografy i zdjęcia.
Jednak tak na poważnie, to nie mam im tego za złe. Tak wspaniałej publiczności życzyć sobie można podczas każdej walki. Lubelscy kibice byli po prostu fantastyczni. Świetnie znają się na boksie, reagują wtedy gdy trzeba. Na brawa trzeba było naprawdę zasłużyć. To bardzo mobilizuje, podobnie jak to, że całą salę ma się za sobą. No i ta frekwencja, zupełnie nas zaskoczyła. Wy naprawdę kochacie boks.
* Podczas pierwszej i drugiej rundy nie byłeś jednak sobą. Jerzy Kulej twierdzi, że wyszedłeś do nich za bardzo spięty.
Szanuję jego zdanie, ale nie był obecny na treningach i nie wiedział, co ze mną się działo. To prawda, że byłem spięty, ale nie wynikało to z oporów czy strachu wobec przeciwnika. Półtora tygodnia temu zmarł przyjaciel naszej rodziny. Jego odejście zbiło mnie z nóg. W zasadzie odstąpiłem od treningów. Tydzień temu, sobotę i niedzielę spędziłem w domu. Trenerzy dali mi wolne również w dwa kolejne dni. Choć starałem się odegnać od siebie te myśli, pojawiły się one podczas walki. Może dlatego chciałem ją szybciej skończyć, za bardzo zacząłem kombinować. Zabrakło szybkich ciosów, takiego żywiołu w rękach. Zrozumiałem to dopiero pod koniec trzeciej rundy.
* Która runda była decydująca?
Trzecia, znów czułem się w niej mocny fizycznie. Widząc, że Węgier słabnie poczułem prawdziwy zew krwi.
* Zew krwi rzeczywiście był duży, bo pierwszy cios poszedł z... byka!
No tak jakoś wyszło, nie było to specjalnie planowane. Później ciosy już ładowałem prawidłowo. Trochę żałuję, że Węgier poległ przez nokaut techniczny. Myślę, że gdyby nie to jeszcze przed gongiem położyłbym go na deski.
* A co z łokciem. W drugiej rundzie widać było, że jeden z ciosów Halasza powędrował właśnie w kontuzjowane miejsce.
Nie sądzę, by był to cios zadany z rozmysłem. Gdyby tak było, próbowałby tego po raz kolejny. Na moje szczęście on tego zupełnie nie wyczuł. Lewą rękę przez dłuższy moment musiałem trzymać bardziej opuszczoną. Ból przeszedł w miarę szybko.
* Kiedy czeka Cię zapowiadana operacja?
Jak najszybciej. Decyzja ma zapaść do czwartku, także jeszcze w tym tygodniu pójdę pewnie pod nóż. Później rehabilitacja, lekarstwa, ale nie dłużej niż 6 tygodni. Musimy się spieszyć, bo na 3 maja planujemy walkę o pas WBA.
* Twoim przeciwnikiem będzie Niemiec tureckiego pochodzenia, Firat Arslan.
To kolejny dobry bokser. Na razie nasze rozmowy utknęły w miejscu. Chcemy doprecyzować finanse. Oni proponują nam pieniądze po wygranej przeze mnie walce, my chcemy po połowie. Zobaczymy.
Jacek Sadowski
.