Ach, co to był za wieczór! Jeszcze nigdy w historii lubelskiej hali MOSiR na Globusie ten obiekt nie wypełnił się aż tyloma fanami sportu. Galę Boksu Zawodowego z udziałem między innymi byłego mistrza świata federacji IBF Krzysztofa „Diablo” Włodarczyka oraz młodzieżowego mistrza świata federacji WBC Pawła „Harnasia” Kołodzieja obejrzało aż sześć tysięcy widzów. Nie zawiedli sympatycy pięściarstwa, nie zawiedli też sami zawodnicy.
„Gruby” pobił mistrza Polski
przedsmak emocjom dała na samym początku, zorganizowanej z wielkim rozmachem imprezy walka amatorów, dwóch młodych pięściarzy – Łukasza „Grubego” Maćca z Paco Lublin i Jakuba Budzyńskiego z Zagłębia Konin.
Lublinianin po bardzo ładnym, zaciętym pojedynku pokonał jednogłośnie na punkty mistrza polski kadetów.
Po chwili miała się odbyć druga i ostatnia walka amatorów, w której wicemistrzyni świata Karolina Michalczuk z Paco miała skrzyżować rękawice z Darią Walczykiewicz z Konina. Spiker prowadzący imprezę oznajmił jednak, że „już wchodzimy na antenę Polsatu i musimy rozpoczynać galę zawodową”, dziękując tym samym zawodniczkom za walkę, zanim do niej przystąpiły.
Karolina, Karolina, Karolina!
Reakcje publiczności, na tę wiadomość- ludzie zaczęli gwizdać, a także skandować imię lubelskiej zawodniczki „Karolina, Karolina, Karolina” - sprawiły, że organizatorzy zadecydowali. „Jeśli któryś z siedmiu zaplanowanych pojedynków zawodowych zakończy się przed czasem, wówczas w ringu pojawią się pięściarki”. Stało się to w końcu po walce w wadze junior ciężkiej, w której już w drugiej minucie drugiej rundy Tomasz Hutkowski posłał na deski Gruzina Dawida Gegiaszwidze. Wcześniej swoje walki, stojące na dość przeciętnym poziomie, wygrali Jarosław Hutkowski i Marcin Najman.
Trzyrundowy pojedynek Michalczuk z Walczykiewicz od początku prowadzony był w szybkim tempie i toczył się pod dyktando zawodniczki z Lublina. Tym razem, w odróżnieniu od walki, jakie obie zawodniczki stoczyły przed kilkunastoma miesiącami podczas I Międzynarodowego Turnieju Paco 2006, odbyło się bez nokautu. Michalczuk wygrała jednogłośnie na punkty.
- Chciałam pokazać z Darią kibicom Lublina, że dziewczyny też potrafią boksować. Myślę, że walka mogła się podobać – powiedziała po pojedynku podopieczna trenera Maciejewskiego.
Zawodnicy zaczęli w końcu walczyć
Starcie Michalczuk z Walczykiewicz chyba dało wiele do myślenia „zawodowcom”, bo po chwili zobaczyliśmy najładniejsze pojedynki wieczoru – Damiana Jonaka z Gruzinem Aleksandrem Benidze oraz Dawida Kosteckiego z innym z pięściarzy ze Wschodu – Amenem Azizianem. Obie walki zostały wygrane jednogłośnie na punkty przez Polaków, zawodników grupy Hammer KnockOut.
W dwóch walkach kończących galę zobaczyliśmy pojedynki wieczoru. Zmierzyli się najpierw broniący tytuł młodzieżowego mistrza świata federacji WBC w kategorii junior ciężkiej Paweł „Harnaś” Kołodziej z 32 letnim Laszlo Hubertem z Węgier. Komentujący galę w Polsacie Sport Jerzy Kulej, legenda polskiego boksu, zastanawiał się jak to w ogóle możliwe. W zakontraktowanym na 10 rund pojedynku „Harnaś” dopiero w siódmym starciu kilkakrotnie mocno trafił szybkiego, walczącego z odwrotnej pozycji Laszlo Huberta i walka zakończyła się przed czasem.
Dla Kołodzieja, kończącego już wiek młodzieżowca, był to dwudziesty pojedynek i dwudzieste zwycięstwo w zawodowym ringu, z kolei dla jego rywala w dziewiątej walce dopiero pierwsza porażka – Węgier walczył jednak dotychczas ze słabymi zawodnikami – ośmiu wcześniejszych jego przeciwników wygrało zaledwie 4 walki, a przegrało 107!
Na koniec Krzysztof „Diablo” Włodarczyk skrzyżował rękawice z Węgrem Gaborem Halaszem. Po trzech mało ciekawych, rozpoznawczych rundach, na początku kolejnego starcia Włodarczyk przełamał gardę Węgra i po dziewięćdziesięciu sekundach i dwukrotnym liczeniu sędzia ringowy odesłał Halasza do narożnika, kończąc walkę „Diablo” odniósł swoje 40 zwycięstwo w 42. pojedynku na zawodowym ringu.
Gala nie dla dziennikarzy
Sobotnia Gala Boksu Zawodowego pokazała, jak bardzo potrzebne są tego typu imprezy w Lublinie, jak funkcjonalnym obiektem może być hala na Globusie. Choć trzeba przyznać, że nie wszystko organizacyjnie było dopięte jak należy. Wiele zamieszania wzbudziło nazewnictwo na biletach – kibice mylili „krzesła” przy ringu z trybunami mobilnymi za nimi. Skandalem wręcz zakończyło się to, jak organizatorzy potraktowali media piszące, sadzając dziennikarzy nie dość, że z dala od ringu, to jeszcze za jednym z narożników, pomiędzy hostessami w pierwszym rzędzie a ekipą pogotowia ratunkowego w ostatnim – Jeszcze z czymś takim się nie spotkałem, choć chodzę na imprezy sportowe od ponad 40 lat. Wszystkie media mocno wspierały tę imprezę. To dzięki nim w hali pojawiła się rekordowa liczba kibiców, a organizatorzy w zamian nie zapewnili kilkunastu dziennikarzom normalnych warunków do pracy – powiedział oburzony Andrzej Frączkowski, największy znawca boksu wśród lubelskich dziennikarzy. Frączkowski postanowił opuścić halę i obejrzeć galę w telewizyjnej relacji – Tam chociaż będę widział, co się dzieje na ringu – dodał, wychodząc z Globusa..