Zawodniczka lubelskiego Klubu Sportowego Paco musiała uznać wyższość jedynie Rosjanki Sofii Oczigawy.
Michalczuk przez turniej przeszła jak burza. W pierwszej walce kategorii 54 kg, stoczonej po 10-godzinnej morderczej podróży i zaledwie pięciu godzinach snu, pokonała reprezentantkę gospodarzy Preeti Beniwal 24:9.
– To był trudniejszy pojedynek niż finał – wyznaje zawodniczka klubu Paco - Wiadomo, moja rywalka chciała się pokazać przed własną publicznością, do tego strasznie bałam się tego pojedynku, bo miesiąc wcześniej podczas turnieju w Danii przegrałam z jej rodaczką Devi Lashram Sarisą – dodaje.
Potem szybki pojedynek z Koreanką Ri Kwang Suk, zakończony już w 1. rundzie i pewne zwycięstwo 17:11 z Chinką Qin Hang. Ta ostatnia wygrana dała podopiecznej trenera Władysława Maciejewskiego prawo startu w finale i pewne już co najmniej srebro, historyczny medal dla Polski i szansę na pierwszy tytuł „polskiej” mistrzyni świata.
– Nie byłam zbyt pewna siebie – mówi Karolina Michalczuk, co można by zarzucić lubliniance przed finałową walką, bowiem we wrześniu podczas mistrzostw Europy w Warszawie wygrała z Rosjanką w półfinale.
– Nie wiem, co się stało, ale jakoś w finale nie miałam koncepcji, jak boksować. Gdy zobaczyłam jeszcze, że sędziom „zacięły” się maszynki i punktują tylko rywalkę, wiedziałam, że będzie ciężko wywalczyć złoto. Nie bez znaczenia z pewnością był też fakt, że Rosjanka stoczyła w turnieju jedną walkę mniej ode mnie, a także że w Delhi nie było mojego trenera – mówi srebrna medalistka Mistrzostw Świata.
Sukces Michalczuk, to bez wątpienia także zasługa Władysława Maciejewskiego, który trenuje zawodniczkę od sześciu lat. Przed mistrzostwami 26-latka zrezygnowała z przygotowań z kadrą, przygotowywała się do imprezy ze swoim szkoleniowcem w Piaskach i Lublinie. – O tym, że zrobiłam dobrze, nie muszę chyba nikogo przekonywać. W tym miejscu chciałam bardzo podziękować mojemu trenerowi, a także kolegom z klubu Paco, przede wszystkim Kamilowi Murgale i Łukaszowi Maciecowi, którzy byli moimi sparingpartnerami – dodaje Michalczuk.
Za srebrny medal zawodniczka otrzymała medal, pamiątkowy dyplom i certyfikat, a także 1500 dolarów. Gdyby wygrała, wróciłaby do domu bogatsza o kolejne 1000$ oraz 10 tysięcy złotych, które obiecał za złoto prezes Polskiego Związku Bokserskiego Adam Kusior, który był kierownikiem polskiej ekipy. – Czy dostanę „coś” za srebro z PZB nie wiem. 2 grudnia ma zebrać się zarząd związku i zadecydować. Najważniejsze jednak, że stanęłam na podium, bo to gwarantuje mi, że w przyszłym roku otrzymam stypendium sportowe. Srebrny krążek z Mistrzostw Europy tego mi nie gwarantował – kończy Karolina Michalczuk, która nie tylko boksuje, ale także przekazuje swoją wiedzę w Klubie Sportowym Paco przy ul. Zana młodym adeptom pięściarstwa codziennie od godziny 15.30.
Krzysztof Basiński
Nowy Tydzień w Lublinie 27 listopada – 3 grudnia 2006.