Ukazał się najnowszy, listopadowy numer biuletynu Polskiego Związku Bokserskiego"Wokół Ringu". W wydawnictwie znajdziemy między innymi obszerne artykuły i dokumentację dotyczącą Mistrzostw Świata Mężczyzn w Azerbejdżanie oraz Mistrzostw Europy Kobiet w Rotterdamie, w których uczestniczyła Karolina Michalczuk z Klubu Sportowego Paco.
W numerze sporo miejsca zajmują także artykuły poświęcone polskim zawodowcom: Proksie, Jackiewiczowi i Wilczewskiemu. Ten ostatni przedstawiony jest na okładce, na zdjęciu wykonanym w... Klubie Sportowym Paco.
Na łamach paco.pl zamieszczamy artykuł dotyczący 8. Mistrzostw Europy Kobiet, który znalazł się w biuletynie PZB (wydawnictwo w formacie pdf na stronie www.pzb.com.pl)
Historyczny dorobek polskich pięściarek po 7 startach w turniejach o Mistrzostwo Europy wygląda znakomicie. Ogółem biało-czerwone w latach 2003-2011 zdobyły 26 medali, w tym 4 złote, 10 srebrnych i 12 brązowych (mężczyźni w tym samym czasie wywalczyli zaledwie 4 brązowe medale), co stanowi średnią prawie czterech (3,71) medali na turniej mistrzowski. I właśnie cztery krążki przywiozły do kraju z Rotterdamu podopieczne Leszka Piotrowskiego, wygrywając 14 turniejowych walk. Przegrały 10 pojedynków, w tym 5 z późniejszymi złotymi i 2 ze srebrnymi medalistkami.
Geneza startów kobiecej kadry w czempionacie Starego Kontynentu sięga 2003 roku (Polki nie wystartowały w 1. Mistrzostwach Europy w St. Amand-les-Eaux w 2001 roku), kiedy to w węgierskim Pecsu srebrne medale wywalczyły Karolina Michalczuk (wówczas 57 kg) i Karolina Łukasik (70 kg). Te same zawodniczki, dwa lata później, w norweskim Tonsbergu (2005), zdobyły pierwsze w historii złoty medale. na najwyższym stopniu podium stanęły później dwukrotnie - w Warszawie w 2006 roku (Beata Małek, 80 kg) i dwa lata temu w Nikołajewie(Michalczuk, 54 kg).
Fakt, że nie doczekaliśmy się w Rotterdamie złota numer 5, nie jest (bo nie może być!) symptomem jakiegokolwiek kryzysu, co niektórzy z komentujących ME, próbowali w rozmaitych miejscach sygnalizować.
Co w takim razie miałyby powiedzieć o swoim starcie mające wielkie tradycje ekipy Francji, Szwecji, czy Węgier, które zdobyły po jednym medalu? Jak miałyby skomentować swój wynik sportowy Niemki, które w Rotterdamie nie przekroczyły progu ćwierćfinałów?
W klasyfikacji drużynowej, z powodu nie wywalczenia żadnego złotego medalu, biało-czerwone (z bilansem 0-2-2) zajęły wprawdzie 7 miejsce, ale już pod względem ilości krążków były wraz z Angielkami (1-1-2) i Turczynkami (2-0-2) na 3 miejscu za Rosją (4-2-1) i Ukrainą (1-1-5).
Jak wyglądają indywidualne notki naszych zawodniczek, które w komplecie dotarły do ćwierćfinałów?
Ewelina Pękalska (48 kg) trafiła od razu na starą znajomą, Swietłanę Gniewanową, z którą rywalizuje od 5 lat, ale po raz ostatni wygrała właśnie podczas ME w Warszawie (2006). Poznanianka podobnie jak na Mistrzostwach Świata w Bridgeport (wówczas było 3-5) stoczyła wyrównany pojedynek, ale ostatecznie zeszła z ringu jako pokonana (10- 15).
Karolina Michalczuk (51 kg) ewidentnie nie ma szczęścia do nowej dla niej - i nienaturalnej - kategorii wagowej. Przypomnijmy, że lublinianka największe sukcesy odnosiła w wadze koguciej (54) a na początku międzynarodowej kariery występowała nawet w wadze piórkowej (57). W "olimpijskiej" wadze muszej występuje od kwietnia ub. roku. W tym czasie przegrała liderkami tej dywizji w Europie - Angielką Nicolą Adams (też mocno zbija do muszej, w związku z olimpiadą) i "naturalną muchą" Francuzką Sarą Ourahmoune, która w półfinale ME, zdaniem sędziów była wyraźnie lepsza od Karoliny.
Sandra Drabik (54 kg), znakomita kielecka kick-bokserka, zanotowała największy sukces w swojej karierze pięściarskiej, zdobywając srebrny medal ME, potwierdzając, że obok Rosjanki Jeleny Saweliewej i Turczynki Ayse Tas jest czołową zawodniczką Europy w limicie 54 kg. W półfinale walczyła jak lew z bardziej doświadczoną Ukrainką, Iwanną Krupenia, wygrywając ostatecznie jednym punktem (11-10). W finale zmierzyła się z Sawieliewą, z którą w tym roku wygrała sensacyjnie podczas turnieju w Usti nad Łabą.
Sandra Kruk (57 kg) po wygraniu z młodą Irlandką Michaelą Walsh, w walce o medal stanęła oko w oko z Rosjanką Wiktoria Gurkowicz, którą pokonała w czerwcu ub. roku w Kowlu. Zwycięstwo dawało nie tylko brąz, ale i realne szanse na finał. Niestety po zaciętej walce elblążanka uległa 10-13.
Karolina Graczyk (60 kg) aby dotrzeć do ćwierćfinału musiała wygrać aż dwa pojedynki, gdyż jej "olimpijska" waga była najliczniej obsadzona. W decydującym o awansie do półfinału pojedynku przegrała (bodajże po raz czwarty w karierze) ze znakomitą Rosjanką Sofia Oczigawa. Nie zmienia to faktu, że wg. aktualnego potencjału Karolina to trzecia zawodniczka Europie - za Katie Taylor i wspomnianą Rosjanką - z wielkimi szansami na wywalczenie kwalifikacji olimpijskiej.
Oliwia Łuczak (64 kg) miała taką samą długą drogę do ćwierćfinału, ale za to bardzo dobre losowanie, dzięki któremu powinna wywalczyć medal ME. W decydującym boju nie sprostała jednak doświadczonej, silnej fizycznie Czeszce Martinie Schmoranzowej. Szkoda, że nie doszło do jej walki z Ormianką Armine Sinabian, gdyż - paradoksalnie - byłaby dla niej bardziej wymagającą rywalką niż reprezentantka Czech.
Katarzyna Furmaniak (69 kg) zrobiła "swoje", czyli wywalczyła medal mistrzostw, pokonując po drodze Rosjankę Irinę Potejewą. W półfinale nie zatrzymała faworytki gospodarzy, 33-letniej weteranki amatorskich ringów, Marichelle de Jong, która ostatecznie po wielu latach startów zdobyła pierwszy złoty medal. De Jong kibicowała zawodniczce z Siedlec w trakcie walki ćwierćfinałowej, licząc na udany rewanż za finał Mistrzostw Unii Europejskiej, w którym uległa Polce minimalnie na punkty. W Rotterdamie co do samego werdyktu, zdania są podzielone. Na pewno obraz walki nie był taki, jak wskazały to komputery sędziowskie, czyli 21-10 dla Holenderki.
Lidia Fidura (75 kg) to trzecia z naszych "olimpijskich" nadziei, która startu w Rotterdamie nie zaliczy do udanych. Po pokonaniu (już nie tak łatwo jak w Katowicach) Hiszpanki Tamary Garcia, w ćwierćfinale przegrała z nową w gronie "średnich" (powód - Igrzyska Olimpijskie!) Angielką Savannah Marshall. Ta sama Brytyjka przegrała następnie z Holenderką Nouchką Fontijn, która wydaje się być absolutnie w zasięgu Lidii (wygrała z nią w finale MUE w Katowicach).
Sylwia Kusiak (81 kg) stoczyła dwie bardzo dobre, wygrane walki (z Turczynką Selma Yagci i Ukrainką Inną Szewczenko) oraz jedną przeciętną, która niestety była bojem o złoty medal. Jej finałowa rywalka, Swietłana Kosowa ma dopiero 19 lat, co ambitnej Sylwii pozwoli na pewno doczekać się w przyszłości walki rewanżowej.
Anna Słowik (+81 kg) wylosowała od razu przyszłą mistrzynię Europy, Turczynkę Semsi Yarali. Mimo to, zawodniczka Legii Warszawa nie stała na straconej pozycji, mając w pamięci zwycięstwo, jakie odniosła nad rywalką podczas ubiegłorocznych Mistrzostw Unii Europejskiej w Keszthely. Niestety w Rotterdamie wszystko układało się po myśli doświadczonej rywalki, która odniosła wysokie zwycięstwo na punkty.