Z Łukaszem Maćcem z Paco Team Lublin, zawodowym mistrzem świata (TWBA), rozmawia Krzysztof Szuptarski

Jak oceniasz swoją ostatnia walkę z Czechem Kubinem?
Ogólnie jestem zadowolony, że wygrałem, a sędziowie przyznali mi jednogłośne zwycięstwo. Chyba jednak nie miałem swojego dnia, jak to się czasem trafia. Może za bardzo też chciałem, aby szybko zakończyć ten pojedynek i na pewno dłuższa, kilkumiesięczna przerwa między walkami dała mi się we znaki.

W sobotę powalczysz w Chełmie z Białorusinem Aleksandrem Abramienko. Jak podchodzisz do tego pojedynku?
Podchodzę bardziej na luzie, bowiem nie będzie to walka rankingowa, ale pokazowa.Chciałbym zaprezentować się z dobrej strony w Chełmie, jednak traktuję ten pojedynek jako dobry sparing.

Jakie są Twoje tegoroczne plany i kiedy czeka Cię walka o tytuł mistrzowski?
W maju prawdopodobnie powalczę w Rzeszowie na gali Wojaka, a później pod koniec czerwca lub na początku lipca czeka mnie obrona pasa mistrza świata TWBA. Nie znam jeszcze swojego przeciwnika i będzie to wszystko dopiero ustalane.

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z boksem?
Trenowałem wcześniej piłkę nożną, ale koledzy zapisali się na boks i postanowiłem, że i ja spróbuję zmienić dyscyplinę. Oni po jakimś czasie przestali ćwiczyć, a mnie to bardzo wciągnęło i trwa do dziś. Teraz jest to nie tylko moja pasja, ale i praca, którą bardzo kocham. Od dwóch lat jestem bowiem zawodowym bokserem.

Dlaczego masz pseudonim Gruby, skoro Twoja dobrze zbudowana i wysportowana sylwetka zaprzecza temu...?
Teraz tak, jednak gdy zapisywałem się na boks, miałem wówczas spore problemy z nadwagą. Przyszedłem osiem lat temu na treningi jako taki mały, tłuściutki chłopczyk z grubiutkimi policzkami, którego trener i koledzy nazywali Grubym. Teraz, na szczęście, pozostał tylko pseudonim, a ja stałem się dobrze zbudowanym mężczyzną.