Lekki niedosyt po porażce Maćca na gali w Łodzi. "Gruby" ma propozycje następnych walk.W sobotę oczy całej sportowej Polski były zwrócone na ring w Łodzi. O walce Andrzeja Gołoty z Tomaszem Adamkiem powiedziano i napisano już wiele. W cieniu tych wydarzeń swoją najważniejszą walkę w karierze stoczył Łukasz Maciec. Lubelski jedynak w zawodowym ringu w swojej dziewiątej bitwie przegrał nieznacznie z Krzysztofem Szotem. Spisał się jednak na tyle dobrze, że otrzymał już propozycje następnych pojedynków.
- To było coś niesamowitego, wystąpiłem wśród najlepszych obecnie polskich zawodowców - mówi Maciec.
- Piętnaście tysięcy ludzi na trybunach zgotowało pięściarzom fantastyczny doping. Sama walka wieczoru zakończyła się zgodnie z moimi przewidywaniami. Miałem przeczucie, że Adamek zakończy sprawę najpóźniej w szóstej rundzie. Był za szybki i za dobry, i najprawdopodobniej zakończył karierę Gołoty.
Popularny "Gruby", który dotychczas nie znalazł pogromcy, spotkał się również z niepokonanym Krzysztofem Szotem. Propozycja udziału w Polsat Boxing Night wypłynęła z obozu Szota. 31-letni pięściarz górował nad naszym zawodnikiem pod względem doświadczenia w gronie amatorów. - To czterokrotny mistrz Polski, który ma na koncie prawie 350 pojedynków. Łukasz takiego atutu w postaci obycia w ringu nie miał - mówi trener Paco Team Ryszard Murat.
W ringu aż tak wielkiej przepaści jednak nie było widać. - Owszem, miał świetne wyczucie dystansu, potrafił wyczekać moment na zadanie ciosu, ale nie można powiedzieć, że mnie zdominował. Jedynie w szóstej rundzie zabrakło mi nieco sił, co było efektem ciosów w korpus - dodaje Maciec. Sędziowie wskazali na minimalną wygraną Szota, a o jego zwycięstwie zadecydowała aktywniejsza postawa w szóstej, decydującej rundzie. W obozie Paco nikt jednak nie załamuje rąk. - To zabrzmi paradoksalnie, ale pozycja Łukasza jest obecnie mocniejsza niż przed walką. Pokazał się z bardzo dobrej strony i zyskał wiele pochlebnych ocen, m.in. od Janusza Pindery - mówi Andrzej Stachura, szef grupy Paco Team.
Już w niedzielny poranek do obozu Maćca przyszła propozycja walki z Chorwacji, ale ten wariant zupełnie nie wchodzi w grę. - Na walki poza granicami kraju jest jeszcze za wcześnie. Ryzyko jest za duże. Myślę o rewanżu z Szotem i w perspektywie pół roku taki pojedynek mógłby dojść do skutku. W limicie wagi do 63,5 kg praktycznie my dwaj się liczymy. Wcześniej jednak pokażę się przed własną publicznością 28 listopada - dodaje Łukasz.
Odbędzie się wówczas towarzyski mecz pięściarski pomiędzy zawodnikami Paco a reprezentantami kadry województwa. Na deser organizatorzy przygotowują trzy walki zawodowe. W ringu pojawią się Damian Szewczyk oraz Rafał Kąkol. Dwóch obiecujących zawodników Paco Lublin zadebiutuje w gronie zawodowców. Walką wieczoru ma być starcie Łukasza Maćca o pas mistrza interkontynentalnego najprawdopodobniej z zawodnikiem zza naszej wschodniej granicy.
.