Mateusz Masternak, pseudonim „Master”, bokser O'Chikara Gmitruk Team: (śmiech) No cóż, kiedyś miałem małą przygodę piłkarską. Szybko zorientowałem się jednak, że to nie dla mnie. A boks... „odziedziczyłem” po tacie. To z nim oglądałem pierwsze walki bokserskie i pomyślałem, że mógłbym spróbować.
* Karierę w boksie amatorskim przerwałeś jednak dość szybko.
Gdyż sytuacja w nim nie jest najlepsza. Z braku ligi młodzi zawodnicy dość szybko tracą możliwość rywalizacji. Nie ma wtedy motywacji. Stąd też brak sukcesów na olimpiadach czy poważnych imprezach. Poza tym w boksie zawodowym mam okazję trochę zarobić.
* Już dziś (początek gali o godz. 20) fani boksu zobaczą Cię na ringu, w jakiej roli?
W tej co zwykle. Nie zamierzam błądzić od rogu do rogu, to rywal ma unikać moich ciosów. Chcę udowodnić, że jestem prawdziwym pięściarzem. To moja pierwsza tak poważna walka zawodowa. Pojedynek o pas jest przepustką do jeszcze większych wydarzeń. Nie zawiodę, jeśli da radę, pokuszę się nawet o nokaut, czyli to, co najbardziej lubią fani boksu.
* Od samego początku współpracujesz z trenerem Andrzejem Gmitrukiem. On sam uważa Ciebie za talent porównywalny do Tomasza Adamka. To pomaga, czy może staje się podczas walk niepotrzebnym ciężarem?
Podczas walki skupiam się tylko na tym jak pokonać rywala. Umysł obciążony takimi myślami oznacza tylko jedno: przegraną walkę. Z drugiej strony takie słowa wypowiedziane przez trenera na pewno dodają otuchy i mobilizują do jeszcze cięższego treningu. Cenię trenera Gmitruka. To on podał mi rękę i podpisał ze mną kontrakt. Sądzę, że dzięki współpracy w grupie O'Chikara obaj dużo skorzystamy.
* Przed Tobą walka z Ukraińcem Alexem Mogylewskim. Jak oceniasz rywala?
Trudno powiedzieć, bo na jego temat nie mam zbyt dużo informacji. W zasadzie jedyne co wiem na pewno, to jak ma na imię (śmiech). Tak na poważnie, to wiem, że jest to zawodnik z ciężką ręką. Zresztą jak każdy Ukrainiec. Oni bazują przede wszystkim na sile uderzenia, stąd muszę uważać na jego pojedyńcze, ale bardzo mocne ciosy. Przy takiej taktyce z pewnością utrzymywać będzie pełny dystans, co jest dla mnie kolejną próbą. To walka o pas, więc zapowiada się ciężki pojedynek. Kto wie, może i na pełne dziesięć rund.
Jacek Sadowski
* Jacek Sadowski: Boks uprawiasz z wyboru czy z zamiłowania?
Mateusz Masternak, pseudonim „Master”, bokser O'Chikara Gmitruk Team: (śmiech) No cóż, kiedyś miałem małą przygodę piłkarską. Szybko zorientowałem się jednak, że to nie dla mnie. A boks... „odziedziczyłem” po tacie. To z nim oglądałem pierwsze walki bokserskie i pomyślałem, że mógłbym spróbować.
* Karierę w boksie amatorskim przerwałeś jednak dość szybko.
Gdyż sytuacja w nim nie jest najlepsza. Z braku ligi młodzi zawodnicy dość szybko tracą możliwość rywalizacji. Nie ma wtedy motywacji. Stąd też brak sukcesów na olimpiadach czy poważnych imprezach. Poza tym w boksie zawodowym mam okazję trochę zarobić.
* Już dziś (początek gali o godz. 20) fani boksu zobaczą Cię na ringu, w jakiej roli?
W tej co zwykle. Nie zamierzam błądzić od rogu do rogu, to rywal ma unikać moich ciosów. Chcę udowodnić, że jestem prawdziwym pięściarzem. To moja pierwsza tak poważna walka zawodowa. Pojedynek o pas jest przepustką do jeszcze większych wydarzeń. Nie zawiodę, jeśli da radę, pokuszę się nawet o nokaut, czyli to, co najbardziej lubią fani boksu.
* Od samego początku współpracujesz z trenerem Andrzejem Gmitrukiem. On sam uważa Ciebie za talent porównywalny do Tomasza Adamka. To pomaga, czy może staje się podczas walk niepotrzebnym ciężarem?
Podczas walki skupiam się tylko na tym jak pokonać rywala. Umysł obciążony takimi myślami oznacza tylko jedno: przegraną walkę. Z drugiej strony takie słowa wypowiedziane przez trenera na pewno dodają otuchy i mobilizują do jeszcze cięższego treningu. Cenię trenera Gmitruka. To on podał mi rękę i podpisał ze mną kontrakt. Sądzę, że dzięki współpracy w grupie O'Chikara obaj dużo skorzystamy.
* Przed Tobą walka z Ukraińcem Alexem Mogylewskim. Jak oceniasz rywala?
Trudno powiedzieć, bo na jego temat nie mam zbyt dużo informacji. W zasadzie jedyne co wiem na pewno, to jak ma na imię (śmiech). Tak na poważnie, to wiem, że jest to zawodnik z ciężką ręką. Zresztą jak każdy Ukrainiec. Oni bazują przede wszystkim na sile uderzenia, stąd muszę uważać na jego pojedyńcze, ale bardzo mocne ciosy. Przy takiej taktyce z pewnością utrzymywać będzie pełny dystans, co jest dla mnie kolejną próbą. To walka o pas, więc zapowiada się ciężki pojedynek. Kto wie, może i na pełne dziesięć rund.
Jacek Sadowski