W nagrodę za medal dostała 1500 dolarów, dyplom i certyfikat.

Zwiedziła Pałac Prezydencki, spotkała się z prezydentem Lechem Kaczyńskim, od którego dostała wieczne pióro. Może też liczyć na sportowe stypendium.

A wszystko dlatego, że bije kobiety.
Zanim zdominowała amatorski boks kobiecy w Europie, rozstawiała po kątach nawet większych od siebie chłopaków. - Nigdy nie pękałam. Rozpierała mnie energia i lubiłam narozrabiać - przyznaje Karolina Michalczuk.
Z tego powodu szybko stała się postrachem okolicznych dyskotek. Zawodowi "rozganiacze" potańcówek bali się jej jak ognia. W sumie mieli czego, a kolekcja złamanych nosów i zwichniętych kończyn rosła w dość zastraszającym tempie. W końcu nastoletnim postrachem Piask zainteresował się kurator sądowy. - Teraz to już przeszłość. Omijam potańcówki szerokim łukiem - śmieje się Karolina. - Po co kusić złego?
Jak piłeczka

Gdy znalazła się na życiowym zakręcie pomocną dłoń wyciągnął szkoleniowiec pięściarzy Gwarka Łęczna, Władysław Maciejewski, stary przyjacielem rodziny Michalczuków i szkolnym kumplem wuja Karoliny. - Boks uratował moje życie. Gdyby nie sport, kryminał miałabym murowany - przyznaje szczerze bokserka.
Za namową przyszłego bokserskiego mentora dziewczyna trafiła do Gwarka.
- Lepiej wyszalej się na ringu, nie chuligań na dyskotekach - powiedział jej na dzień dobry trener i przyrzekł, że będzie miał na nią oko.
Karolina zaczęła regularnie pojawiać się na treningach, choć nie było jej łatwo. Do sportu trafiła dość późno, miała braki w pięściarskiej edukacji.
- Mało sprawna, bez koordynacji ruchowej - opowiadają koledzy z sali treningowej.
- Skakała jak piłeczka, zamiast poruszać się bokserskim krokiem. Wiedziałem, że ma charakter i sobie poradzi. Urodziła się do boksu. To, kiedy znajdzie właściwy rytm, było dla mnie tylko kwestią czasu - wspomina pierwsze dni Karoliny w Gwarku Maciejewski.

10 minut

Do treningów nie trzeba było jej zachęcać; zawsze lubiła ciężką pracę. Braki techniczne zostały błyskawicznie zniwelowane, a zadziorny charakter okazał się bardziej niż pomocny.
- Ona po prostu niezwykle poważnie podchodzi do swoich obowiązków. Zawsze wykonuje wszystko na maksa. Pamiętam, że kiedy zabrałem ją na obóz wystartowała do biegu przełajowego z seniorami. Zaprawieni w bojach faceci zrobili wielkie oczy, kiedy na mecie zameldowała się jako pierwsza. Mało tego, wyprzedziła chłopaków o całe dziesięć minut - podkreśla Maciejewski.
Pierwsze bokserskie szlify zdobywała jako sparingpartnerka. Miała być workiem treningowym dla mistrzyni świata w wadze piórkowej, słynnej Iwony Guzowskiej.
Ot tak, na pierwszy ogień.
Tymczasem walka trwała cztery rundy, a Karolina zebrała po niej więcej niż pochlebne recenzje.
- Za wiele wtedy jeszcze nie potrafiłam. Nie ma co ukrywać, byłam zupełnie zielona. Parłam do przodu jak czołg i wystawiałam się na ciosy. Czemu zdecydowałam się pojechać i walczyć z Guzowską? A co, może Iwona miała pomyśleć, że się jej boję? - odpowiada zadziornie. Do dziś utrzymują ze sobą kontakt. - Zaprzyjaźniłyśmy się. Iwona to fajna babka. Dużo mi pomogła. Dzwonię do niej z każdym problemem, a ona, - jeśli tylko może - przyjeżdża na moje walki - mówi Karolina.

Początek kolekcji

Karolina nie rezygnowała: poprawiła technikę i w 2002 r wskoczyła na głęboką wodę: pierwsze mistrzostwa świata. Wróciła na tarczy, już po pierwszej walce. Solennie przyrzekła poprawę i rok później cieszyła się srebrnym medalem mistrzostw Europy. Przegrała tylko raz, z broniącą tytułu Norweżką. Do następnych, była już doskonale przygotowana. Rywalki uciekały przed nią z ringu. W finale, bez żadnego problemu, znokautowała faworyzowaną Turczynkę. Dwukrotne "dechy” odebrały jej zupełnie ochotę na złoty medal. Jednak na swój największy sukces czekała do listopada 2006 r. Jako pierwsza Polka zdobyła srebrny medal w amatorskich mistrzostwach świata w boksie rozegranych w Indiach.

Srebro z Delhi

W pierwszej walce musiała zmierzyć się z reprezentantką gospodarzy Preeti Beniwal.
- Boksowałam z nią po ciężkiej, 10-godzinnej podróży. Walczyłam z Hinduską i... zamykającymi się ze zmęczenia oczami. To było chyba trudniejsze niż późniejszy finał - wspomina Karolina.
Tu wszystko szło jak z płatka, jednak w decydującej rozgrywce złoty medal zgarnęła Rosjanka. - Nie miałam żadnej koncepcji jak poprowadzić tą walkę. Wydawało mi się, że wszyscy byli przeciwko mnie. Nawet maszynki do liczenia zadanych ciosów się zacięły. Nie mogłam opanować nerwów i chyba to zdecydowało - przyznaje srebrna medalistka i dodaje: najważniejsze że znalazłam się na podium.

Teraz Pekin
Nazwisko Michalczuk jest głośne w bokserskim świecie. Do Karoliny systematycznie napływają propozycje przejścia na zawodowstwo i konsekwentnie są odrzucane. - Moim największym marzeniem jest występ na Olimpiadzie i wywalczenie przynajmniej brązowego medalu. O ile oczywiście kobiecy boks zostanie włączony do programu igrzysk - mówi dawny postrach Piask. - Na zostanie zawodowcem i zarabianie dużego szmalu mam jeszcze czas.

PAWEŁ GRZEGORCZYK

Artykuł pochodzi z Dziennika Wschodniego 08.01.07.

Zaloguj się, by móc komentować

Nasz Sklep on-line



 









Partnerzy





Zadanie w zakresie wspierania i upowszechniania kultury fizycznej realizowane jest przy pomocy finansowej Miasta Lublin

























 


















OFERTA WYNAJMU

Gościmy

Odwiedza nas 903 gości oraz 0 użytkowników.

Dawne Kino

Paco Zana 72

Spot PACO

Spot sklepu PACO

Kluby Sportowe PACO