Teraz tego nie żałuje, bo obradujący w Berlinie Komitet Wykonawczy Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) włączył kobiecy boks do programu igrzysk w 2012 r.
Za wprowadzeniem kobiecego boksu był przewodniczący MKOl Jacques Rogge, który już we wcześniejszych swoich wystąpieniach podkreślał, że i kobiety powinny boksować na igrzyskach. W tych staraniach jego sprzymierzeńcem był Richard Baker, rzecznik Międzynarodowej Federacji Boksu (AIBA), który podkreślał, że kobiety, tak jak mężczyźni, mają prawo reprezentować swój kraj podczas największej imprezy sportowej globu, również w boksie. AIBA zaproponowała więc, aby w igrzyskach 2012 roku wystąpiło 40 kobiet, po osiem w pięciu kategoriach wagowych, od 47 do 75 kilogramów.
Ta decyzja z dużym prawdopodobieństwem oznacza, że po 24 latach olimpijski medal może powrócić na Lubelszczyznę. Ostatnią osobą, która przywiózła do nas krążek był zapaśnik stylu wolnego Andrzej Głąb. Reprezentant Gryfa Chełm w 1988 roku wywalczył w Seulu srebro (w 1992 w Barcelonie srebro zdobył pochodzący z Lublina Arkadiusz Onyszko, ale wówczas grał on już nie w Lubliniance, ale w Zawiszy Bydgoszcz).
Olimpijskie złoto ostatni raz trafiło do zawodników z naszego regionu w 1976 roku w Montrealu. Przywieźli je siatkarze złotej drużyny Huberta Wagnera – Tomasz Wójtowicz i Lech Łasko, w tamtych czasach reprezentujący barwy Avii Świdnik.
– Medal? Jeszcze o tym nie myślę – mówi uradowana zawodniczka. – Do tej pory miałam marzenie, aby boks został w ogóle wpisany do programu igrzysk. Tak się stało, więc może rzeczywiście trzeba znowu pomarzyć. Może nie od razu o złocie, ale o jakimkolwiek medalu. To byłoby coś niezwykłego.
Oczywiście samo wpisanie kobiecego boksu do programu IO w 2012 roku nie oznacza, że Michalczuk przywiezie krążek. Do startu zostały bowiem jeszcze trzy lata. – Zobaczymy, co będzie za kilka lat – dodaje pięściarka. – Mam nadzieję, że z pomocą Boga uda mi się wy-trwać do tej imprezy w równie wysokiej formie, jaką prezentuję teraz. No i że nie przytrafi mi się kontuzja eliminująca ze startu. Trener Waldemar Maciejewski mówi mi, że jestem coraz lepsza i sama też to czuję. Coraz więcej widzę na ringu, jestem coraz groźniejsza. Co, jeśli pojawią się młodsze i lepsze? Na pewno skóry tanio nie sprzedam. Jeśli nawet tak by się stało, moją przewagą będzie doświadczenie. Startuję już kilka lat i na pewno to zaprocentuje.
Obecnie Michalczuk nie myśli jeszcze o przygotowaniach do IO, które odbędą się dopiero za trzy lata, przed nią wrześniowe ME na Ukrainie. (zaczynają się 14 września). – To jest mój cel – przyznaje. – Chciałabym odzyskać złoty medal, a później… zacznę myśleć o Londynie. Muszę przecież zrzucić trzy kilogramy, bo na IO będzie kategoria do 51 kg, ale to już zostawię mojemu dietetykowi.
Kamil Balcerek
.